Rejso - biwak ...

 

   Drugi w naszym ośrodku wodnym obóz wędrowny po jeziorze Drawskim zakończony. Załoga zaokrętowała się w poniedziałek w godzinach popołudniowych. Po zrobieniu przeglądu, przejęciu i zrobieniu klaru na jachcie do wyjścia, postawiliśmy żagle i obraliśmy kurs na wyspę Bielawa. Mimo praktycznie środka sezonu, bez problemu znaleźliśmy piękne miejsce do cumowania i biwakowania po zachodniej stronie wyspy. Pomost, miejsce na ognisko oraz ławki. Wszystko przygotowanie przez stowarzyszenie "Bielawa" i  inne instytucje. Wtorek przywitał nas piękną słoneczną pogodą z umiarkowanym wiatrem. Po śniadaniu część praktyczna -  manewrówka przy pomoście na silniku. Potem leniwa włóczęga po wschodniej stronie wyspy z postojem na obiad w Starym Drawsku Do późnych godzin wieczornych zwiedzanie okolicznych zatoczek oraz ponowny nocleg na "naszym" miejscu. Środa przywitała nas silniejszym wiatrem w porywach do 5B i pochmurnym niebem. Po śniadaniu tradycyjnie manewrówka i kierunek  Czaplinek. Ostra halsówka i po 3 godzinach meldujemy się w porcie. Zakupy w Biedronce i obiad w restauracji  "Pomorska". Po obiedzie kierunek zatoczki południowego brzegu. Dalej wieje do 5B, kurs prawie baksztagowy, więc cele osiągamy szybko. Na nocleg stajemy po stronie wschodniej. Tu też na żeglarzy czeka pomost z plażą, oraz leśnym zapleczem biwakowym i przygotowanym miejscem na ognisko. Czwartkowy poranek wita nas zachmurzonym niebem. Po śniadaniu kurs na port. Klar i zdanie jachtu. Szczęśliwy powrót do domu. W rejsie wzięły udziaił cztery osoby z drużyny, oraz sternik.

 

drawsko2470 drawsko2469drawsko2468drawsko2466


drawsko2467drawsko2465

 

 

V Regaty Żeglarskie "MATCH - RACING" 2011' - wyniki

 

V Regaty Match Racingowe o "Puchar Burmistrza Trzcianki" 28 maj 2011.

 

 

 
Sternik
 
Załoga
Załoga
Klub
Miejsce
Nakonieczny Wojciech Jastrzębski Jacek Krótki Leszek HOW MDK Trzcianka
1
Gościński Dariusz Straga Magdalena Streich Martyna "OPTY" Chodzież
2
Dudek Monik Trusiak Adrian Ślefrarski Łukasz CHK LOK Chodzież
3
Fedorowicz Aleksandra Sobocińska Sandra Fiedorowicz Agata UKŻ "WODNIAK" Piła
4
Rhode Sławomir Budasz Adam Janas Tomasz "NEPTUN" Wągrowiec
5
Kiedrowski Franciszek Malinowska Magda Biernacki Leszek AKŻ Wałcz
5
Olczak Konrad Krzywonos Ksenia Natalia Kotwicka HOW MDK Trzcianka
5
Wolniak Marek Wolniak Kamila Wolniak Anna nie zrzeszony
5
Krótki Mateusz Kubisz Maks Kołodziejczyk Paweł HOW MDK Trzcianka
6
Mińko Jakub Kwiatkowski Adam Bednarkiewicz Bartłomiej nie zrzeszony
7

 

Sędziowali: Hieronim Kubik i Bogdan Radtke

 

 

V Regaty Żeglarskie "MATCH - RACING" 2011' - zawiadomienie

 

 

V REGATY "MATCH - RACING"

NA JEZIORZE MIEJSKIM "SARCZ" w TRZCIANCE

POD PATRONATEM BURMISTRZA TRZCIANKI

28.05.2011 r.

 

 

ORGANIZATOR REGAT:

HOW-MDK Trzcianka.

TERMIN I MIEJSCE REGAT

Przystań ZHP HOW - MDK W Trzciance nad jeziorem miejskim "Sarcz".

28 maja 2011.

RODZAJ REGAT

"MATCH – RACING" na jachtach klasy Omega – sprzęt zapewnia organizator regat.

ZGŁOSZENIA

Wstępne tel: 604 603 174 Andrzej Kotwicki lub droga mailową Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. 27-05-2011.

Ostateczne w sekretariacie KS (przystań ZHP HOW – MDK) w dniu 28-05-2011 do godziny 09:00.

KOSZTY

Wpisowe do regat wynosi 30 zł od załogi.

 

PROGRAM REGAT

-  08:00 do 09:00 -przyjmowanie zgłoszeń ostatecznych.

-   9:30 -otwarcie regat i losowanie jachtów.

- 10:30 -start do pierwszego wyścigu.

- ok. 13:00 – przerwa obiadowa.

- 17:30 -zakończenie regat (godz. zakończenia regat może ulec zmianie ).

- 18:30 do późnych godzin wieczornych – ognisko.

 

SPOSÓB PRZEPROWADZENIA REGAT

- regaty zostaną rozegrane zgodnie z przepisami PRŻ 2009-2012 , instrukcją żeglugi i niniejszym zawiadomieniem.

- ramowy diagram trasy podany będzie na tablicy KS. Układ trasy dla poszczególnych wyścigów może być sygnalizowany przez KS („z wody”).

- gdy do regat zgłosi się nie więcej niż sześć załóg regaty zostaną przeprowadzone w całości metodą „każdy z każdym”.

- przy zgłoszeniu się do regat już siedmiu załóg może być dokonany podział na grupy i w nich wyścigi zostaną przeprowadzone metodą „każdy z każdym”. W ten sposób wyłonionych zostanie 3 do 4 finalistów, którzy o swoje miejsca mogą walczyć metodą eliminacji.

- w przypadku dużej ilości zgłoszeń przewiduje się rozegranie wstępnych wyścigów eliminacyjnych.

- podczas pierwszych biegów dla każdej załogi będzie mierzony czas i w razie zmiany warunków pogodowych regaty wygra załoga z najlepszym czasem.

- w razie niekorzystnych warunków pogodowych przewiduje się również rozegranie lub dokończenie regat na łodziach wiosłowych.
- regaty są regatami jednodniowymi.

NAGRODY

Przewidziane nagrody – dyplomy za pierwsze trzy miejsca oraz puchar za pierwsze miejsce.

WARUNKI UCZESTNICTWA

- sternicy muszą posiadać co najmniej patent ŻJ,

- osoba zgłoszona jako sternikjest zobowiązana do osobistego prowadzenia (obsługi urządzenia sterowego) jachtu będącego w wyścigu,

- załogi uczestniczące w regatach mają obowiązek noszenia kamizelek asekuracyjnych podczas wyścigów,

- osoba zgłaszająca – sternik ponosi odpowiedzialność materialną za jacht, który prowadzi.

OPRAWA IMPREZY

- ognisko do późnych godzin wieczornych,

- turniej piłki siatkowej,

- występ zespołu "Chameleon".

 

ZAPRASZAMY WSZYSTKICH ŻEGLARZY, SYMPATYKÓW ŻEGLARSTWA

DO UCZESTNICTWA I DO KIBICOWANIA

Spływ pod żaglami (693 km)...

 

D Z I E N N I K

Z

„ wyprawy pod żaglami ”

spływu zorganizowanego przez

HOW MDK w Trzciance

w dniach od 01do 21sierpnia 1996 roku

na trasie :

Węgorzewo jeziora mazurskie Pisa Narew Zalew Zegrzyński

Wisła Brda Kanał Bydgoski Noteć

  do przeprawy promowej Walkowice – Radolin .

 

Spisał na podstawie „Książki spływu …”

Ryszard Jastrzębski hm 

Sponsorzy wyprawy :

Firma Hochland - Kazimierz k. Szamotół.

Firma p. Mieczysława Szydłowskiego - Trzcianka.

K Ż „Kliwer” - Piła .

                     Cel wyprawy

                                                                        • przetarcie nieznanego nam bliżej szlaku wodnego,

                                                                     • szkolenie praktyczne,

                                                                            • zgranie załóg.

                      Uczestnicy spływu 

  • Harcerski Ośrodek Wodny przy Młodzieżowym Domu Kultury w Trzciance,

• Harcerska Drużyna Wodna z Wronek,

• Harcerska Drużyna Wodna z Piły.

                 Kadra spływu 

                                                                          1. Komandor           –   Ryszard Jastrzębski hm,

                                                        2. W -ce komandor  –  Przemysław Koga pwd,

                                                  3. Bosman/szkutnik  –  Henryk Rataj pwd,

                                                  4. Instruktor/sternik  –  Jerzy Butrym hm,

                                                  5. Instruktor/sternik  –  Joanna Kadow pwd,

                                                  6. Instruktor/sternik  –  Aleksandra Andrzejewska pwd,

                                                  7. Instruktor/sternik  –  Włodzimierz Andrzejewski hm,

                                                  8. Instruktor/sternik  –  Przemysław Koga pwd .

 

Załogi jachtów :

                                          • Orion „Krajna”        –  jednostka flagowa - Jerzy Butrym i …

                                         Ryszard Jastrzębski, Henryk Rataj.

                                          • Omega „Zjawa”      –  Joanna Kadow i …

                                                                Dominika Zielińska, Oskar Motyl, Tomasz Kalupa.

                                          • Omega „Zefir”        –   Aleksandra Andrzejewska i …

                                                                     Justyna Andrzejewska, Artur Rataj, Rafał Machnicki.

                                          • Omega „Dzika"       –  Włodzimierz Andrzejewski i …

                                                              Aneta Żurawicz, Leszek Śliwa, Artur Napierała.

                                          • Omega „Sponsor”   –  Przemysław Koga i …

                                                    Wanda Andrzejewska, Agnieszka Kowalska, 

                                      Karolina Małdzińska, Norbert Rataj.

          DZIEŃ „0” -  01.08.1996 rok (czwartek).

                                    1. Trwają ostatnie „szlify” i kompletowanie jachtów, sprzętu biwakowego.

                                    2. Załogi dokonują zakupów żywności na pierwsze dni wyprawy.

                                   GODZINA 17.00

                                    1. Na terenie HOW MDK w Trzciance ładujemy sprzęt żeglarski i biwakowy na samochód

                                        ciężarowy z przyczepą.

                                    2. Do naszej ośrodkowej „Nysy” podczepiamy przyczepę z „Orionem”.

                                    3. Pozostały czas wolny załogi przeznaczają na skompletowanie sprzętu osobistego.

 

DZIEŃ I -  02.08.1996 rok (piątek).

                                               GODZINA 03.00

                                    1. Nasze dziewczyny pod opieką dh Przemka Kogi wyruszają pociągiem z Trzcianki do

                                        Węgorzewa (Mazury).

                                    2. Chłopcy wyjeżdżają transportem samochodowym razem ze sprzętem żeglarskim i

                                        biwakowym.

                                   GODZINA 14.00

                                    1. Na rynku w Węgorzewie spotykają się dwie grupy i już razem jedziemy wzdłuż

                                        zachodniego brzegu jeziora Mamry celem znalezienia miejsca na wodowanie jachtów.

                                    2. Za miejscowością Ruska Wieś wodujemy jachty i w trakcie tej czynności zostajemy

                                        powitani pierwszą burzą na szlaku naszej wyprawy.

                                    3. Mamy także pierwszą stratę, tonie korba od wyciągarki przy wodowaniu „Oriona”.

                                    4. Taklujemy jachty i następnie sztaułujemy na nich wyposażenie biwakowe i osobiste.

                                    5. Rozstajemy się z p. Mietkiem Szydłowskim i jego transportem oraz naszą „Nysą”, która

                                       wraca do domu na lawecie.

                                   GODZINA 19.00

                                    • trwają przygotowania do przebycia najkrótszego – etapu I,

                                    • załogi jachtów oddają cumy i płyniemy na miejsce naszego pierwszego na szlaku biwaku.

                                   GODZINA 19.40

                                    1. Cumujemy na Zwierzynieckim Rogu.

                                    2. Załogi jachtów rozbijają namioty, na jachtach wykonują klar portowy i trwa przygotowanie

                                        kolacji. Okazuje się, że niektórym załogom zapomniało się o zapasie wody i „trwa walka o

                                        wodę”.

                                   GODZINA 22.00

                                    1. Siadamy wokół pierwszego na naszym szlaku ogniska. Popłynęły piosenki harcerskie i

                                        szanty żeglarskie.

                                    2. Komenda spływu zapoznaje uczestników z programem spływu, regulaminami i składów 

                                       załóg  załóg na czas rejsu.

                                   GODZINA 23.00

                                    • na biwaku zapada pierwsza cisza nocna.

 

DZIEŃ II  -  03.08.1996 rok (sobota).

                                   GODZINA 9.00

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 10.50 – apel :

                                    1. Rozkazem komendy spływu zatwierdzono kadrę i składy załóg jachtów.

                                    2. Uczestnicy spływu zostają zapoznani z trasą spływu – etap II,

                             3. Na jachtach pod salingami podniesiono proporce drużyn wodnych ZHP.

                                   GODZINA 11.00

                                    1. Załogi oddają kolejno cumy i oficjalnie rozpoczynamy spływ żeglarski.

                                    2. Trasa spływu : jezioro Mamry, most drogowy, jeziora Dargin i Kisajno, kanał Giżycki

                                                            z mostem, miejscowość Giżycko, jezioro Niegocin i biwak za wsią Rydzewo.

                                   GODZINA 18.00 – 23.00

                                    • załogi rozbijają biwak, wykonują klar na jachtach, szykują obiadokolację, a wieczorem

                                      odbywa się „świecowisko”, po którym zapada ciszą nocną.

                                   Uwagi :

                                              1. Na kanałach załogi kładą maszty (dużo mostów), silnik na jachcie komandora

                                                  odmawia posłuszeństwa, a więc pagajujemy i burłaczymy, co ma też swój urok.

                                              2. Zwiedzamy Giżycko i robimy zakupy.

                                              3. Trafiamy na biwak leśny z pomostem - dobre miejsce na cumowani jachtów i

                                                  ustawienie namiotów.

DZIEŃ III - 04.08.1996 rok (niedziela).

                                   GODZINA 09 – 10.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wyjścia.

                                   GODZINA 10.50apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu związane z – etap III,

                                        - kierunek i siła wiatru NW 3 – 4° B, kierunek jezioro Ryńskie . . . 22 km.

                                    2. Załogi na jachtach podnoszą pod salingi proporce ZHP.

                                   GODZINA 11.00

                                    1. Załogi kolejno oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : jezioro Boczne, most, jezioro Jagodne, kanał Szymoński i Mioduński,

                                                              jezioro Ryńskie i biwak za wsią Rybical, w wysokim i suchym lesie.

                                   GODZINA 18.00 – 23.00

                                    • załogi rozbijają biwak, klarują jachty, kąpiel w jeziorze, przygotowanie obiadokolacji i

                                      zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Maszty załogi kładą na stojakach i zabezpieczają – dużo mostów i małych jeziorek.

                                              2. Silnik nadal niesprawny (po 10 minutach pracy wyłącza się z pracy jeden cylinder),

                                                  a więc dalej burłaczymy i pagajujemy.

                                              3. Na kanałach obowiązuje ruch prawostronny i w chwili przepływania statku

                                                  pasażerskiego dobrze jest płynąć jachtem blisko nabrzeża kanału. Zapobiegamy

                                                  w ten sposób „przyssaniu jachtu” do przepływającej jednostki.

DZIEŃ IV - 05.08.1996 rok (poniedziałek).

                                   GODZINA 09 – 10.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 10.50apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap IV,

                                        - kierunek i siła wiatru NW 3 – 4° B, kierunek miejscowość Mikołajki i dalej . . . 25 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 11.00

                                    1. Załogi jachtów oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : jeziora Ryńskie, Tałty, miasto Mikołajki, jeziora Śniardwy, Seksty

                                                              i biwak na Niedźwiedzim Rogu.

                                   GODZINA 18.00 – 23.00

                                    • rozbicie biwaku, klar na jachtach, obiadokolacja, wspólne ognisko z biwakującymi obok

                                      nas żeglarzami z Polski (cały czas nękają nas przelotne deszcze). Robi się późno i czas

                                      na ciszę nocną.

                                   Uwagi :

                                              1. Silnik nadal niesprawny – uszkodzona elektronika drugiego cylindra.

                                              2. Dojście do brzegu tylko dla łodzi o małym zanurzeniu. Nasze dociążone jachty

                                                  cumujemy w ujściu rzeczki.

                                              3. Pole biwakowe duże, suche i pełne żeglarzy.

                                              4. Kładziemy „Oriona” na burcie i wymieniamy fał płetwy mieczowej.

                                              5. Pomimo zapewnień dh Jurka Butryma, do położonego na burcie jachtu dostaje się

                                                  woda i moczy koję komandora i przy okazji obozowy aparat fotograficzny.

DZIEŃ V -  06.08.1996 rok (wtorek).

                                   GODZINA 09 – 10.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 10.55apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap V,

                                        - kierunek i siła wiatru NW 2 – 4° B, kierunek rzeka Pisa . . . → 22 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 11.00

                                    1. Załogi jachtów oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : jezioro Seksty, śluza Karwik, kanał Jagieliński, jezioro Roś, miasto Pisz,

                                        rzeka Pisa i biwak koło wsi Borki.

                                   GODZINA 20.00 – 22.00

                                    • rozbicie biwaku, obiadokolacja i odpoczynek (nadal nękają nas przelotne deszcze).

                                   Uwagi :

                                             1. Pisz – zwiedzamy miasto i dokonujemy zaopatrzenia.

                                             2. Silnik po 10 minutach pracuje tylko na jednym cylindrze ale przy tym prądzie i to 

                                                 wystarcza w manewrowaniu „Krajną”. Pozostałym jachtom wystarcza prądu rzeki,

                                                 pagaje i dobre sterowanie.

                                             3. Rzeka Pisa ma bardzo szybki nurt, bardzo mocno meandruje. Maszty mocujemy na

                                                 wysokich stojakach i zabezpieczamy. Trzeba uważać na mielizny i utrzymywać stałą

                                                 prędkość, szczególnie na zakrętach.

                                             4. Górna część Pisy, to rezerwat, bagniska i brak miejsc na biwaki.

                                             5. Jachty cumujemy wzdłuż brzegu rzeki Pisy na cumach dziobowych i rufowych.

                                             6. Dobrym patentem na utrzymanie manewrowości jachtów na tak szybkim nurcie jest

                                                 ciągnięcie na linach po dnie rzeki odpowiednio dociążonych plastikowych butelek.

DZIEŃ VI -  07.08.1996 rok (środa) .

                                   GODZINA 9 – 10.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 10.50apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap VI,

                                        - kierunek wiatru SE 2 – 4° B, kierunek rzeka Pisa cd. . . . 30 km.                   

                                    2. Załogi jachtów podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 11.00

                                    1. Załogi jachtów wykonują owerholung, oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Pisa i miejscowości Jeże, Wincenta, Ptaki i biwak zamostem

                                                              pomiędzy miejscowościami Myszyniec – Kolno.

                                   GODZINA 18.00 – 22.00

                                    • rozbijamy biwak, klar na jachtach, obiadokolacja, spacery jednych i zazdrość innych,

                                      zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Jachty cumujemy wzdłuż brzegu rzeki Pisy.

                                              2. We wsi Ptaki dobre zaopatrzenie.

                                              3. Usunięto uszkodzenia masztów powstałych na zakrętach Pisy.

                                              4. W nocy mamy kłopoty z młodzieżą ze wsi Ptaki,

                                              5. Na biwakach blisko miejscowości wystawiać warty lub unikać takich miejsc.

                                              6. Pamiętać o obowiązujących zasadach kąpieli na rzekach z mocnym nurcie.

DZIEŃ VII -  08.08.1996 rok (czwartek).

                                   GODZINA 08 – 9.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 9.50 – apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap VII,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 2 – 3° B, kierunek rzeka Pisa cd. . . . 28 km.

                                    2. Załogi jachtów podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 10.00

                                    1. Załogi jachtów oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Pisa i miejscowości Giętki, Dobry Las i biwak we wsi Serwatki.

                                   GODZINA 16.00

                                    • rozbijamy biwak, szykowanie obiadokolacji, klar na jachtach, kąpiel i cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Spokojny biwak na łące przy gospodarstwie na początku wsi Serwatki.

                                              2. Bardzo dobre miejsce na kąpiel i mycie.

DZIEŃ VIII -  09.08.1996 rok (piątek).

                                   GODZINA 08.00 – 09.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 09.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap VIII,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 2 – 3° B, kierunek rzeka Pisa i Narew . . .→ 32 km.

                                    2. Podniesienie na jachtach proporców ZHP.

                                   GODZINA 10.00

                                    1. Załogi oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeki Pisa i Narew, miejscowości Nowogród, Rybaki, Laskowiec

                                                              i biwak na wysokości wsi Wojciechowice.

                                   GODZINA 17.30 – 22.00

                                    • rozbijamy biwak, obiadokolacja, klar na jachtach, kąpiel, czas wolny dla załóg i

                                      zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Na Narwi można już żeglować.

                                              2. Zaopatrzenia dokonujemy w Nowogrodzie.

                                              3. Dobre miejsce na biwak.

                                              4. Woda czysta i zdatna do kąpieli i mycia.

  

DZIEŃ IX - 10.08.1996 rok (sobota).

                                   GODZINA 07 – 8.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 08.50 – apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap IX,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 2 – 4°, kierunek rzeka Narew cd. . . . → 37 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 09.00

                                    1. Załogi jachtów kolejno oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Narew i miejscowości Ostrołęka, Dzebonin, Kruszewo,

                                                              Rożan i biwak na wyspie koło wsi Paulinowa.

                                   GODZINA 19.00 – 23.00

                                    • załogi rozbijają biwak, wykonują klar na jachtach i szykują obiadokolacje,

                                    • kolejny dzień spływu kończymy się ogniskiem, po którym zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. W Ostrołęce na przystani WOPR próbujemy naprawić silnik i nadal nic z tego.

                                              2. Woda w rzece coraz brudniejsza.

                                              3. Załogi pomimo bardzo dużego tempa spływu są w dobrej kondycji.

DZIEŃ X - 11.08.1996 rok (niedziela).

                                   GODZINA 08 – 09.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 09.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap X,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 3 – 4° B, kurs rzeka Narew cd. . . . 49 km,

                                    2. Podniesienie przez załogi na jachtach proporców ZHP.

                                   GODZINA 10.00

                                    1. Załogi jachtów oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Narew i miejscowości Dzbenin, Nowy Lubień, Zambski Kościelne

                                                              i biwak na wyspie koło wsi Popławy.

                                   GODZINA 19.00 – 23.00

                                    • rozbijamy biwak, obiadokolacja, klar na jachtach, ognisko i zapada późna cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Miejsce biwaku, to zatoczka po prawej stronie wyspy, z której widać

                                                  elektrociepłownię.

                                              2. Woda w rzece bardzo brudna i nie nadaje się nawet do mycia.

DZIEŃ XI - 12.08.1996 rok (poniedziałek).

                                   GODZINA 08 – 09.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 09.50 – apel :

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XI,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 3 – 4° B, kierunek Zalew Zegrzyński i miejscowość Zegrze

                                          33 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach pod salingi proporce ZHP.

                                   GODZINA 10.00

                                    1. Załogi jachtów oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Narew i miejscowości Pułtusk, Serock, Zalew Zegrzyński i biwak przy

                                                              nieczynnym nabrzeżu żeglugi pasażerskiej, obok ośrodka żeglarskiego

                                                              SWOS - Warszawaw Zegrzu.                                             

                                   GODZINA 19.00 – 23.00

                                    • rozbijamy biwak, klar na jachtach, szykowana jest obiadokolacja i kąpiel w ciepłej wodzie.

                                    • siadamy przy ognisku, są śpiewy i wspomnienia oraz wnioski z dotychczasowego etapu

                  spływu, który osiągnął półmetek. Po pełnym przeżyć dniu zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Pułtusk – postój w porcie Ośrodka Polonijnego (za zgodą kapitana portu).

                                              2. Pułtusk – bardzo ładna, historyczna miejscowość i bardzo dobre zaopatrzenie.

                                              3. Serock – nie polecamy żeglarzom.

                                              4. Zegrze – dobre miejsce na biwak pomimo zastanego totalnego bałaganu.

                                              5. Woda i prysznice tuż za płotem, w ośrodku SWOS -u.

                                              6. Dobre zaopatrzenie, brak CPN-u.

                                              7. Wykonano telefon do Trzcianki z prośbą o dostarczenie nam drugiego silnika.

DZIEŃ XII - 13.08.1996 rok (wtorek).

                         Wczesną pobudkę ogłosiła nam przybyła z Trzcianki „załoga” w osobach Kasia Jastrzębska,

                         Łukasz Kruszelnicki i Wojtek Szydłowski, którzy przywieźli nam silnik i nadzieję na normalność

                         spływu w drugiej jej części.

                                   GODZINA 09.00

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku, klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 10.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu - etap XII,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 1 – 2° B, kierunek rzeka Wisła . . 

                                    2. Podniesienie przez załogi na jachtach proporców ZHP.

                                   GODZINA 11 – 13.00

                                    - zwiedzanie Zegrza i uzupełnienie zaopatrzenia.

                                   GODZINA 13.00

                                    1. Załogi żegnają się z Kasią, Łukaszem i Wojtkiem, którzy wracają do Trzcianki,

                                    2. Oddajemy cumy i płyniemy.

                                    3. Trasa spływu : Zalew Zegrzyński, kanał Żerański, śluza, rzeka Wisła (widok Warszawy)

                                                              i biwak okolicy wsi Jabłonka, po prawej stronie Wisły.

                                   GODZINA 19.00 – 23.00

                                    • załogi rozbijają biwak, wykonują na jachtach klar, obiadokolację, a następnie ognisko i

                                      zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Przez Kanał Żerański jachty płyną na holu za „Krajną”.

                                              2. Na trasie etapu 9 mostów.

                                              3. Trudno znaleźć miejsce na biwak ze względu na wysokie i brzydkie brzegi.

                                              4. Cumujemy wzdłuż brzegu Wisły.

    DZIEŃ XIII - 14.08.1996 roku (środa).

                                   GODZINA 07 – 08.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 08.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XIII,

                                        - kierunek i siła wiatru 2 – 3° B, kierunek rzeka Wisła cd. . . . → 54 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 09.00

                                    1. Załogi jachtów oddają kolejno cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Wisła i miejscowości Nowy Dwór Mazowiecki, Wyszogród i biwak

                                                              2 km za mostem w Wyszogrodzie.

                                   GODZINA 17.30 – 23.00

                                    • załogi rozbijają biwak, szykują obiadokolację i klarują jachty. Zapłonęło ognisko, przy

                                      którym uczestnicy spędzają miło czas do ciszy nocnej.

                                   Uwagi :

                                              1. Wyszogród „odwrócony tyłem do Wisły” – bardzo brzydki i wysoki brzeg, brak

                                                  miejsca do cumowania jachtów.

                                              2. Roboty rzeczne przy drewnianym moście.

                                        3. Nie najlepsze zaopatrzenie.

                                        4. Biwak na łące przy ujściem Bzury do Wisły (lewa strona). 

DZIEŃ XIV - 15.08.1996 rok (czwartek).

                                   GODZINA 07 – 08.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 08.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XIV,

                                        - kierunek i siła wiatru 2 – 4° B, kierunek rzeka Wisła cd. . . . → 59 km.

                                    2. Podniesienie przez załogi jachtów proporców ZHP.

                                   GODZINA 09.00

                                    1. Załogi jachtów oddają kolejno cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Wisła i miejscowość Płock, Zalew Włocławski, Duninów i biwak

                                                              w porcie.

                                   GODZINA 20.00 – 23.00

                                    • rozbijamy biwak, klar na jachtach, kąpiel w ciepłej wodzie, obiadokolacja i cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Płock – cumujemy tuż za portem jachtowym na piaszczystym, czystym brzegu.

                                              2. Korzystamy z gościnności klubu żeglarskiego – woda, prysznice i WC.

                                              3. Zwiedzamy Płock i dokonujemy zaopatrzenia.

                                              4. Po wypłynięciu na Zalew Włocławski dogania nas burza i chronimy się na lewym

                                                  brzegu. A po burzy nie zapomniany widok, piękna tęcza i tysiące mew na wodzie.

                                              6. Brak wiatru po burzy i jachty są holowane przez „Krajnę”.

                                              7. Cumujemy w porcie Duninów i rozbijamy biwak. Dobre zaopatrzenie, CPN i kąpiel na

                                                  plebani.

DZIEŃ XV - 16.08.1996 rok (piątek).

                                   GODZINA 07 – 08.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 08.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XV,

                                        - kierunek i siła wiatru 0 – 1° B, kierunek rzeka Wisła cd. . . . → 57 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 09.00

                                    1. Załogi jachtów kolejno oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : Zalew Włocławski, śluza na tamie w Włocławku, rzeka Wisła i miejscowość

                                                               Nieszawa, biwak na prawym brzegu – 1 km za Nieszawą.

                                   GODZINA 19.30 – 22.00

                                    • rozbijamy biwak, klar na jachtach, szykujemy obiadokolacje i zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                               1. Z powodu braku wiatru na Zalewie Włocławskim płyniemy na holu za „Krajną”.

                                               2. Śluza we Włocławku – śluzujemy w towarzystwie pierwszej spotkanej na Wiśle

                                                   barki (duże wrażenie, śluza wyrównująca najwyższe poziomy wody w Polsce).

                                               3. W okolicy śluzy kompletny brak sklepów, a więc nici z zaopatrzenia.

                                               4. Nieszawa – zwiedzanie historycznego miasteczka, dobre zaopatrzenie

                                                   (brak CPN -u).

                                               5. Prom w stylu retro, który łączy dwa brzegi Wisły.

                                               6. Załoga „Oriona” czyli Heniu i Rysiek udają się do Ciechocinka celem zakupu paliwa

                                                   do silnika. Silnik pracuje ale i połyka nie mało paliwa. Ta wyprawa, to osobna

                                                   historia spływu.

                                               7. Na Wiśle bardzo uważać na oznakowanie nurtu, nie pływać na skróty (bardzo dużo

                                                   mielizn.

DZIEŃ XVI - 17.08.1996 rok (sobota).

                                   GODZINA 08 – 09.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 09.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XVI,

                                        - kierunek i siła wiatru S 2 – 4° B, kierunek rzeka Wisła cd. . . . → 54 km.

                                    2. Podniesienie przez załogi jachtów proporców ZHP.

                                   GODZINA 10,00

                                    1. Załogi jachtów oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Wisła i miejscowości Otoczyn, Toruń i biwakiem po lewej stronie

                                                              Wisły, w okolicy wsi Przyłubie.

                                   GODZINA 18.30 – 22.00

                                    • załogi rozbijają biwak, klar na jachtach, obiadokolacja, porządki. Nie ma gdzie iść, a więc

                                      zapada cisza nocna.

                                   Uwagi :

                                              1. Toruń - zwiedzamy historyczne miasto i dokonujemy zaopatrzenia (ładne nabrzeża

                                                  cumowe).

                                              2. Dobre miejsce na biwak i jachty przycumowane wzdłuż brzegu, na szpringach.

                                              4. Bardzo uważać na oznakowanie nurtu Wisły (dużo zdradliwych mielizn).

DZIEŃ XVII - 18.08.1996 rok (niedziela).

                                    GODZINA 08 – 09.50

                                     • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku klar na jachtach do wypłynięcia.

                                    GODZINA 09.50 – apel:

                                     1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XVII,

                                         - kierunek i siła wiatru S 2 – 3° B, kierunek rzeka Wisła cd. . . . → 35 km.

                                     2. Podniesienie przez załogi na jachtach proporców ZHP.

                                    GODZINA 10.00

                                     1. Załogi kolejno oddają cumy i płyniemy.

                                     2. Trasa spływu : rzeka Wisła i miejscowości Solec Kujawski, śluza Brdy Ujście, Bydgoszcz

                                                               z śluzą w śródmieściu, rzeka Brda, śluza, kanał Bydgoski, śluza i biwak   

                                                               za trzecią śluzą w Osowej Górze (już na Noteci).

                                    GODZINA 19.00

                                     • rozbijamy biwak, szykujemy obiadokolacje, klarujemy jachty, kąpiel i zapada cisza nocna

                                    Uwagi :

                                               1. Uważać na nie oznakowane ujście Brdy do Wisły, dodatkowo osłonięte krzakami.

                                               2. Śluzowi mieszkają na ogół w okolicy śluz.

                                               3. Są trudności śluzowania w niedzielę oraz wyższe ceny.

                                               4. Przed śluzami działającymi na zasadzie przepompowywania wody do śluzy z

                                                   bocznych zbiorników (dwie śluzy tego typu pod rząd), są problemy z rzęsą i

                                                   pływającymi brudami.

                                               5. Na Noteci nie ma problemów z mieliznami, rzeka na całej swej długości

                                                   uregulowana.

                                               6. Zwiedzamy Bydgoszcz (uważać na godziny zamknięcia śluzy w śródmieściu).

                                               7. Za śluzą w Osowej Górze dobre miejsce na biwak (łąka śluzowego) i kąpiel w Noteci

DZIEŃ XVIII - 19.08.1996 rok (poniedziałek).

                                    GODZINA 08 – 09.5

                                     • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                    GODZINA 09.50 – apel:

                                     1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XVIII,

                                         - kierunek i siła wiatru SE 2 – 3° B, kierunek rzeka Noteć . . . → 35 km.

                                     2. Podniesienie na jachtach przez załogi proporców ZHP.

                                    GODZINA 10.00

                                     1. Załogi oddają kolejno cumy i płyniemy.

                                     2. Trasa spływu : rzeka Noteć i miejscowości Nakło, śluzy i biwak 2 km za mostem          

                                                               pomiędzy miejscowościami Osiek – Gołańcz.

                                    GODZINA 20.00 – 22.00

                                     • załogi rozbijają biwak, klarują jachty, szykują obiadokolacje i zapada cisza nocna.

                                    Uwagi :

                                               1. Korzystny kierunek wiatru i po uregulowanej Noteci bardzo dobra „jazda” na żaglach.

                                               2. Śluzy, to miłe zaskoczenie – kolorowe, bardzo zadbane, obsługa ręczna.

                                               3. Dolina Noteci podmokła i bardzo dużo komarów.

DZIEŃ XIX - 20.08.1996 rok (wtorek).

                                   GODZINA 08 – 09.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 09.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – etap XIX,

                                        - kierunek i siła wiatru SE 2 – 3° B, kierunek rzeka Noteć cd. . . . → 35 km.

                                    2. Podniesienie na jachtach proporców ZHP.

                                   GODZINA 10.00

                                    1. Załogi jachtów kolejno oddają cumy i płyniemy.

                                    2. Trasa spływu : rzeka Noteć i dwie śluzy, Ujście i biwak na śluzie Nowe k. Walkowic.

                                   GODZINA 18.30 – 23.00

                                    • rozbijamy ostatni biwak, trwa przygotowanie obiadokolacji, klaru na jachtach,

                                    • siadamy przy ognisku i podsumowujemy nasz spływ żeglarski. Zapada ostatnia cisza

                                      nocna na naszym spływie.

                                   Uwagi :

                                              1. Kąpiel możliwa tylko z jachtów – brzydkie brzegi i b. słaby prąd rzeki aż do              

                                                  miejscowości Ujście,

                                              2. W Ujściu spotykamy dopiero drugą barkę na naszym szlaku.

                                              3. Ze względu na brak obsługi śluzy, nie docieramy do planowanego celu i rozbijamy

                                                  nie planowany biwak.

                                              4. Wieczorem przy ognisku odbywa się „wieczór kapitański”, na którym komandor  

                                                  jako pierwszy dokonuje podsumowania spływu żeglarskiego.

  Spływ  żeglarski  zorganizowany  przez HOW MDK w Trzciance  wraz  z harcerzami z Wronek  i Piły  na  trasie  Węgorzewo  →  przeprawa promowa Walkowice - Radolin, był w swych założeniach przygodą o wielu niewiadomych. Nie znaliśmy dokładnie trasy spływu,  nie  byliśmy pewni  czekającej  nas  pogody  i  kierunku  wiatru,  ale  wiedzieliśmy  jedno,  że  w  domu  mamy  być  21  sierpnia.

Biorąc powyższe pod uwagę nasz spływ, to była wielka i długa gonitwa, którą dzielnie zniosły załogi i jachty. Silnik, który miał nam  pomóc, tak naprawdę przez połowę trasy go nie było. Teraz już znamy trasę i problemy z nią związane.

Załogi  jachtów  skazane  na  wspólne  przebywanie  na  małej  powierzchni,  radzenia  sobie  w  trudnych warunkach,  gdzie trzeba było się nauczyć kładzenia masztów, burłaczenia, śluzowania, żeglugi na prądzie, wykonywania owerlungu i dokonywania napraw  w warunkach polowych, a także rozbijania i składania biwaku w różnych warunkach pogodowych, kucharzenia,  itp., spisały się bardzo  dobrze. Trudności spływu wyłoniły osoby zaradne, umiejące się szybko dostosować do panujących warunków i osoby o przywódczych zdolnościach, ale i też takie, które muszą jeszcze mocno popracować nad sobą.

Komenda spływu kierując  się zasadą  ciągłego  szkolenia  młodszej kadry  instruktorskiej  oddaje  młodzieży  w części  dowodzenie.  Niestety, wybrany wśród nich lider, tym razem nie sprostał wyzwaniu. Władza i samouwielbienie razem,  to częsta  „tragedia” samodzielności  dla ludzi bez samokrytycyzmu w stosunku do swojej osoby.

            Zawsze należy pamiętać, że …

„Dowodzenie,  jest  to  połączenie  stanowczości,  zdolności  do  ryzyka  z  gotowością  do

ustępstw  i  kompromisu,  a  także  opanowanie  emocji  i  zdolność  do  słuchania  innych.

Nade  wszystko  zaś  umiejętność  szybkiego  podejmowania  trudnych  decyzji.

Bez tych umiejętności nawet najszlachetniejsi mędrcy czynią groźne głupstwa”.

                             Uwagi :

                                        1. Spływy należy organizować z młodzieżą starszą i o zbliżonym wieku.

                                        2. Trasa tego spływu gwarantuje odbycie dwóch turnusów dwutygodniowych.

                                        3. Należy wyposażyć jachty w patenty do bezpiecznego kładzenia masztów.

                                        4. Na bystre rzeki przygotować liny z wleczonymi obciążnikami (plastikowe butelki), które

                                            ułatwiają sterowanie.

                                        5. Utrapieniem były trudności z łącznością do Trzcianki i zaopatrzeniem, szczególnie w

                                            paliwo.

DZIEŃ XX 21.08.1996 rok (środa).

                                   GODZINA 07 – 08.50

                                    • pobudka, śniadanie, zwijanie biwaku i klar na jachtach do wypłynięcia.

                                   GODZINA 08.50 – apel:

                                    1. Sprawy organizacyjne spływu – XX etap,

                                       - kierunek i siła wiatru N 3 – 4° B, kierunek rzeka Noteć cd. . . . → 8 km.

                                    2. Załogi podnoszą na jachtach proporce ZHP.

                                   GODZINA 10.00

                                    1. Załogi kolejno oddają cumy i płyniemy,

                                    2. Trasa spływu : ze śluzy Nowe i do przeprawy promowej Walkowice – Radolin .

                                  GODZINA 11.00

                                    1. Dobicie do lewego brzegu, tuż przed przeprawą promową,

                                    2. Wyładowanie z jachtów sprzętu osobistego załogi i sprzętu biwakowego,

                                    3. Roztaklowanie jachtów, wyciągnięcie ich na brzeg i złożenie na przyczepach,

                                   GODZINA 17.00

                                    Rozwiązanie spływu żeglarskiego i pożegnanie załóg z Wronek i Piły.

                                   Uwagi :

                                              1. Wyciągnięcie jachtów możliwe jest tylko na lewym brzegu rzeki, przed promem.

                                              2. Prom czynny do godziny 15.00 i z tej przyczyny część sprzętu należy

                                                  przetransportować wcześniej na drugi brzeg.

                                              3. Z przeprawy promowej do Radolina jest 2 km, a do Trzcianki kolejne 5 km.

Spływ zakończył się sukcesem. Zostały zrealizowane stawiane przed uczestnikami spływu cele.

Jedynie „szalone” tempo, a zatem zmęczenie mogło na chwilę przyćmić nasz sukces, czyli :

Węgorzewo → przeprawa promowa Walkowice - Radolin

→ 20 dni → 156 godzin → 693 kilometry.

Z żeglarski pozdrowieniem

 

Sezon żeglarski 2014'

 

Terminarz imprez HOW MDK w sezonie żeglarskim 2014'

 

 

I . Rejsowanie sportowe ...

 

Lp

  

DATA (dni)

 

REGATY

 

MIEJSCOWOŚĆ

GRUPA

A

B

1

29.04-3.05

„Puchar Zatoki Puck”.

Puck

tak

tak

2

 09-11.05 

„Memoriał O Wailanda”

Charzykowy

tak

tak

3

maj/czerwiec

„Puchar Dnia Dziecka”

Rogoźno

tak

tak

4

 07-08.06  

„Puchar TKŻ Toruń”

Toruń

tak

tak

5

19-21.06

„II Eliminacje do OOM”

Giżycko

tak

-

6

 28-29.06 

„Puchar Bydg. Łuczniczki”

Pieczyska

tak

tak

7

początek lipca

Biwak drużyny (6-7 dni)

Trzcianka

-

-

8

 25-27.07 

„III Eliminacje do OOM”

Charzykowy

tak

-

9

06-10.08 

O O M

Puck

tak

-

10

sierpień 

„Puchar Grodu Staszica”

Piła

tak

tak

11

wrzesień 

„Puchar P OZŻ"

Chodzież

tak

tak

12

27-28.09 

„Regaty im. T Imbrowicza”

Grudziądz

tak

tak

 

II . Rejsowanie turystyczno szkoleniowe ...

31 maj - 07 czerwiec  Chorwacja

rejs 

31 maj ÷ 07 czerwiec Chorwacja Sukosan, Bozava, Mali Lasnij, Cres, Krk, Pag.

Rejs stażowo-szkoleniowy. Przewidywana trasa w zależności od warunków 150- 200 Nm, do stażu ok. 80 - 100 godzin.

 

Praktyczna nauka planowania i organizowania rejsów. 

 

 

 


konin

 

29.06.- 07.07.   Ślesin – Kruszwica – Ślesin :
dzień 1      - wyjście z Pątnowa do Ślesina ,W Ślesinie alternatywnie,,, zwiedzanie bądź ......., i nocleg 

                   przy pomostach jednej z przystani.
dzień 2      - Ślesin ,, przejście kanałami /2 śluzy/ na Gopło - cumowanie przy pomostach w jednym z

                   trzech ośrodków na początku jeziora ,na lewym brzegu.
dzień 3      - żegluga swobodna po Gople w kierunku Kruszwicy, cumowanie pod Mysią Wieżą na przystani

                   miejskiej, badź na przystani LOK-u.
dzień 4,5,6 - zwiedzanie, pływanie i ewentualne opalanie !
dzień 6      - dojście Gopłem do wejścia w kanały, nocleg.
dzień 7      - przejście kanałami do Ślesina, nocleg.
dzień 8      - przejście ze Ślesina do Pątnowa.

 

09.06. - 31.08. Jezioro Drawskie :

Odbędą się rejsy szkoleniowe i rekreacyjne na jez. Drawskim na nszym jachcie Tango 730. Jacht ten będzie stacjonował jak lata ubiegłe na przystani OSiR w Czaplinku.

 

III. Terminarz regat żeglarskich 2014'

 

P i l s k i  O k r ę g o w y  Z w i ą z e k  Ż e g l a r s k i

Terminarz  regat  żeglarskich  2014'   

03 - 04.05  - "I Regaty o puchar Gmin Partnerskich i Otwarcie Sezonu Żeglarskiego Pilskiego OZŻ"  w kl. T1, T2,   T3, Spark i Omega. Organizator AKŻ 90 Wałcz i Pilski OZŻ.

24.05       - "VIII Regaty -Match Racing o Puchar jeziora miejskiego Sarcz", w kl. Omega (jachty organizatora). Organizator HOW MDK Trzcianka.

28 - 29.06  - "VIII Regaty Żeglarskie z okazji „Dnia Dziecka” o Puchar Burmistrza Rogoźno" w kl. OPP,  Cadet. Organizator KŻ „Kotwica” Rogoźno.

07 - 08.06   - "Puchar Omegi-580 lat Chodzieży i 40 lat Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Chodzieży", w kl. Omega Sport i Omega STD. Organizator Ch.T.S. „HALS”Chodzież.

14 - 15.06   - "II Regaty o Puchar Klubu Żeglarskiego -OGNIWO- Wągrowiec", w kl. OKD i Omega STD. Organizator  KŻ „Ogniwo” Wągrowiec

21 - 22.06   - "XXIV Regaty AKŻ 90 Wałcz -Bytyń Wlk.", w kl. T1, T2, T3, Spark i Omega. Organizator AKŻ 90 Wałcz i Pilski OZŻ.

19 - 20.07  - "XXIV Regaty Piwne/Nieoficjalne Piwne Mistrzostwa Polski”. (Regaty bez podziału na klasy).Organizator AKŻ 90 Wałcz oraz „Mistrz Piwny” z roku 2013.

26 - 27.07  - "Regaty Jakubowe" z cyklu PPJK w kl. T-1, T-2, T-3, Skipi 650, Żagle 500, Omega STD, Omega Sport, Omega Klasyk. Organizator KŻ „Neptun” Wągrowiec.

09 - 10.08   - Regaty Żeglarskie z cyklu „Puchar Jeziora Miejskiego w klasie OKD”. Organizator LOK Chodzież.

16.08         - "Regaty Samotników jez. Bytyń Wielki". Organizator AKŻ 90 Wałczi i Pilski OZŻ.

16.08         - "XV Puchar Grodu Staszica w kl. OPP" - Zalew Koszyce. Organizator UKŻ "Wodnik" Piła.

06 - 07.09  - "XXXVIII Otwarte Żeglarskie Mistrzostwa Pilskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego jez. Miejskiego" w kl. sportowych OPP, Cadet, Finn i OKD. Organizator Pilski O Z Ż i Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Chodzieży, oraz Kluby Żeglarskie z Chodzieży.

13 - 14.09  - "XII Żeglarskie Regaty Turystyczne o Puchar Prezesa Philips Lighting Poland S.A.". Drzewoszewo, w kl. T-1,T-2, T-3, Spark i Omega. Organizator KŻ „Szkwał” Philips Piła i Pilski OZŻ.

20 - 21.09  - "XXXVIII Otwarte Żeglarskie Mistrzostwa Pilskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego, oraz XXIV Regaty o Puchar K.Ż. „Kliwer” w klasach turystycznych T-1,T-2, T-3, Spark oraz Omega" jez. Bytyń Wielki. Organizator Pilski Okręgowy Związek Żeglarski i K.Ż. „Kliwer" Piła.

27 - 28.09   - "XXXV Ogólnopolskie Regaty Turystyczne o Puchar Jesiennej Bryzy" w Drzewoszewie - jez. Bytyń Wielki, w kl. T-1, T-2, T-3, Spark oraz Omega. Organizator „Bryza” Ujście i Pilski OZŻ.

 

UWAGA

Wszystkie imprezy ujęte w kalendarzu imprez organizowane przez kluby z Pilskiego OZŻ ( bez Regat Piwnych oraz Regat Samotników) będą klasyfikowane w Pucharze Pilskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego 2014' w klasach : T1, T2, T3, Spark, Omega, Optymist, Cadet i OKD.

Warunkiem końcowej klasyfikacji klasy w Pucharze Pilskiego OZŻ jest przeprowadzenie przynajmniej 3 regat w klasach turystycznych i 2 regat w klasach sportowych, oraz udziału w każdej imprezie minimum 4 jachtów danej klasy.

Szczegółowe programy regat, klasy jachtów ,zasady przeprowadzenia regat, przepisy, warunki zakwalifikowania do regat, bezpieczeństwo, opłaty, ubezpieczenie sprzętu i uczestników, informacje kwatermistrzowskie itp. zawierać będą ZAWIADOMIENIA O REGATACH, których opublikowanie - najpóźniej 3 tygodnie przed regatami - należy do obowiązków organizatora. Jeden egzemplarz zawiadomienia o regatach należy przekazać do Pilskiego OZŻ.

 

 Zapraszamy

 

Chorwacja po raz trzeci.

Chorwacja po raz trzeci.
Relacja o­n-line !!!

W dalszej części zapis on-line z naszego rejsu jaki prowadziliśmy na stronach serwisu bytyńskiego. Dzięki obecnej technologii z dala od chorwackich brzegów dysponiowaliśmy swobodnym dostępem do internetu ....

Czytaj więcej...

"Mazury 2009'" - rejs międzyklubowy

"Na Mazury ...."

  Na osobistą prośbę mojej załogi postanowiłem napisać kilak słów o naszym rejsie, jaki udało nam się odbyć. Ale po kolei, dzięki uprzejmości kolegi, mogliśmy skorzystać z jego pięknego Twistera 800. W tym miejscu gorące podziękowania za udostępnienie okrętu koledze Przemkowi. No więc, jak większość użytkowników naszego serwisu wie, od jakiegoś czasu planowaliśmy po podboju Adriatyku pokonać nasze wody śródlądowe.
Główna wygrana na loterii padła dla mazur. Niestety mimo studenckich cen zebraliśmy tylko cztero-osobową załogę, a spokojnie z osiem osób mogło wygodnie podróżować na "Aleksandri". Oprócz mnie na pokład zamustrowała czołówka Orionowców z Bytynia czyli Franek i Wojtek. Dołączył Jawo, znany z naszych wojaży adriatyckich, no i jako kierowca we własnej osobie ja, czyli … no znacie mnie.

Pewne szczegóły rejsu zostaną pominięte, a osoby znające nas je zapewne poznają, no troszkę intymności. Jak większość wie, przy naszym zaangażowaniu po raz drugi zdobywaliśmy Adriatyk w tym roku, jak również zapoczątkowana impreza po zalewie wiślanym impreza też się udała (mimo że … wypadłem z tego rejsu z przyczyn niezależnych). Kolejnym zaspokojeniem chorych żeglarskich ambicji było popływanie po mazurach w doborowym towarzystwie. Jak wcześniej wspomniałem, wspaniały jacht wyczarterował nam kolega Przemek, znany z Bytynia z regatowego Foxa. Załoga do wyjazdu się zebrała już w piątek i pożeglowaliśmy w stronę Gdyni, bo tam się działo. Gorzej niż w Szczecinie, ale to był tylko jeden z przystanków regat żaglowców, więc wybrzydzać nie ma co. Pozwiedzaliśmy, korzystając z niewielkiego ruchu i darmowego wstępu do woli, czyli wczesnych godzin porannych (pożar na Sjedowie to nie my!). W sobotę 3 lipca zameldowaliśmy się w marinie, gdzie wypiękniona czekała na nas panna (chyba) "Aleksandria". Wcześniej jeszcze śniadanko w Sielawie w Mikołajkach. Franek dzięki swojemu osobistemu wdziękowi wywalczył jeszcze spory rabat, więc za skromne 20 zł zajadaliśmy się do syta, a raczej do godziny jedenastej. Potem przejęcie okrętu, rozlokowanie bagaży i żeby nie było że leserzy to jazda w stronę Rynu. Jak wiecie, za Mikołajkami wisi nad woda linia energetyczna. Frankowi, mimo wakacji włączyła się funkcja BHP, więc kazał z brzegu kable brać, tak na wszelki wypadek, co bez marudzenia wykonaliśmy. Na wieczór dobijamy do Rynu. Chmury pojawiają się marsowe, więc załoga decyduje :"w trzciny". Bohatera zgrywać nie mam zamiaru więc kolegialnie podjętą decyzje wykonuje pospiesznie. Nocleg wypada w pobliżu wyspy mew. Jest pierwszy grill i ognisko. W niedziele rano jedziemy zwiedzić Ryn i w drogę. Planujemy odważnie do Sztynortu. Wiatr specjalnie nie przeszkadza więc tempo mamy niezgorsze. Na silniku tylko kanały, reszta na żaglach. W Giżycku meldujemy się około 18. Załoga wpada do knajpki na kolacje ja pilnuje okrętu, przy prawym nabrzeżu. Okręt oczywiście przycumowany do … łańcuchów okalających trawniki. Sielanka nie trwa długo, pojawia się patrol który mówi, że tak nie wolno i że trzeba cumy w zębach trzymać, a jak zęby słabe to na drugim brzegu, czyli cumować pod prąd. No brawa dla włodarzy grodu Giżycko. Rzutem na taśmę Jawo dostaje pieczone krwiste z koguta i przechodzimy obrotowy most (most jest otwarty tylko w określonych godzinach, ostatnie otwarcie między 18:30a 19:00). Kisajno nam sprzyja, ze dwie mielizny i jesteśmy przed Sztynortem. W międzyczasie bateria padła, więc się cieszymy, że zaraz się doładujemy. W porcie miejsc do wyboru i koloru. Cumujemy blisko skrzynki z prądem, lecz … nie ma bosmana. Warowanie do 01 godziny nie przynosi rezultatów, pozostajemy nie podłączeni. Z rana zaopatrzenie i … załoga chce Węgorzewo. Ano zapomniałem 8:30 puk puk "opłata portowa". No to jedziemy. Zapowiada się rekreacyjnie. Mamry są przyjazne, jedno kładzenie masztu i już jesteśmy. Potem kanał węgorzewski, marina harcerska utrzymana we wzorcowym porządku. Jest prąd, pięknie strzyżony trawnik do godziny 22 i w ogóle jest pogoda wspaniała i żeberka z grilla, kiełbasa i kaszanka. Wyżerka na 102. Chociaż w końcowej fazie, grill zostaje trochę opuszczony i jeden z kolegów dostaje .. kremowane żeberka, ale nic to. Rano startujemy już spokojnie. Nocleg planowany gdzieś za Niegocinem. Wiaterek mizerny, ale że się nie spieszy, Mamry przepływamy, potem Kisajno, trochę Yamacha pomaga. Tym razem postanawiamy ominąć most obrotowy i płyniemy kanałami z licznymi mieliznami. Ścigamy się z deszczem. Pozwalamy mu wygrać, zmniejszamy obroty silnika i dżentelmeńsko puszczamy go przodem. Ale z kulturą to ta chmura nie miała nic wspólnego, bo zwołała koleżanki. Na koniec po wyjściu z kanałów, lądujemy w przydrożnej marinie o głębokości zero przecinek pięć metra. Chowa się tutaj i łódź policyjna i kilka innych jednostek. Manewr okazała się dobry ,bo wszystko przechodzi bokiem i chmurki nam fundują piękną tęcze od Giżycka po południowy brzeg Niegocina. Ruszamy dalej. W połowie Niegocina, obserwujemy 2 do 3 chmur burzowych walczących między sobą. W międzyczasie system ostrzegania podaje komunikat o załamaniu pogody. No więc koleżanka Yamacha do pracy szukamy miejsca w trzcinach. Gdy decydujemy się rzucić kotwicę i zacumować, chmury opuszczają widnokrąg. Nie pozostaje nic innego jak płynąć dalej. W Rydzewie zaprowiantowanie i cumowanie na Bocznym w strugach deszczu. Po godzinie się rozpogadza, butelka podpałki, płonie ognisko i smaży się pieczyste na grillu. Noc spokojna i rankiem opuszczamy jez. Boczne. Kładziemy maszt i … słuchamy burzy. 2-3 burze chodzą tak do 5 km od nas. W końcu na Jagodnem, postanawiamy zacumować. Burze się zbliżają, a na pokładzie człowiek zawodowo z prądami skoligacony, to i posłuchać trzeba. Wybór pada na najgorszy pomost, bo jak załoga wykoncypowała, pewnie niczyj to nikt się nie doczepi. Jawo z cumą skacze, lecz melduje że pomościna licha. No to cuma do drzewa i tak chcemy stać. Niestety, liny za mało. Franek rusza na pomoc, bierze cumy kawałek na dowiązanie i skacze przez reling. I teraz słuchajcie, jak coś nie pierdyknie, jakby piorun w drzewo strzelił i do tego słychać trzask łamanych gałęzi. Ale coś blisko … Lecę zerknąć za burtę i co widzę? Kolegę Frania co się wbił w pomost do wysokości pępka! Jestem przerażony, czy czegoś sobie nie zrobił, ale na szczęście nie. O własnych siłach wychodzi z dziury. Połamane są ze 4 deski lichej jakości. Łomot pobudził chyba okolicznych tubylców, bo niewiadomo skąd pojawia się wyszczekana właścicielka pomostu głosem zjadliwym przegania całą naszą załogę. Nic to, że grzmi i pioruny walą, "państwo z miasta niech się wynoszą, wczoraj tu 5 osób się kąpało a chołota z miasta połamała" No dobra 5 to pewnie dzieci było, a nie dorodnych dorosłych. Pod jednym padło. Nie pomaga próba negocjacji, ze "Pani" pułapki zastawia itd. itp… Na wszelki wypadek robimy unik na drugi brzeg. Nie wiadomo, przyleci z tymi 3 zębami co jej zostały, czy psa spuści. Tu już bez kombinacji, wbijamy się w trzciny i ze 2-3 godziny słuchamy deszczu. W końcu Wojtek ubiera sztormiak i podejmuje decyzję "jedziemy". No skoro taka wola .. to w drogę. Do kanałów zlało nas ostro, ale potem odpuszczać zaczęło. W kanałach już bez kropli deszczu wiaterek za to się wzmaga tak powyżej 6-7 B. Wieczór już w Mikołajkach, w naszej marinie. Uzupełnienie zapasów, spacer po wieczornych Mikołajkach.Rano już spokojnie kurs na Galindię. Niestety, są rozbieżne koordynaty. Najpierw robimy prawie całe Śniardwy po długości, potem telefon do przyjaciela i już właściwy kurs. Zwiedzanie i uroczy barek nad brzegiem. Mile panie i prawie … do pracy z Jawem się zaciągnęliśmy. Ale koledzy nie zapomnieli i o obowiązku pływania przypomnieli. Więc start i kończymy przed Guzianką. Zwiedzanie śluzy itd. Pozostajemy na Bełdanach. Rano start znowu Śniardwy. Po drodze wyspy pajęcza i kąpielą z grillowaniem na obiad. Potem start w kierunku Karwiku. Tam po znalezieniu przytulnej tawerny, przetacza się za oknami małe gradobicie. Późną prą obieramy kurs na Mikołajki. To nasza ostatnia trasa. Lawirując wśród nisko zawieszonych chmur, szczęśliwie znajdujemy drogę do naszego portu. Wieczorem tam obkładamy cumy. Mazurska przygoda dobiegła końca. Podziękowania dla Przemka, który udostępnił nam swój okręt, pozdrowienia dla wspaniałej załogi. Czas planować coś nowego, choć jeszcze w nosie zapach dymu z ostatniego mazurskiego ogniska.//M@gm@rt//

 

Z żeglarskim pozdrowieniem

 

"Zalew Wiślany 2009'"

Relacja w wersji Czecha .
Dotarliśmy do Górek Zachodnich około 0900 ale niestety nasze cudowne jachty okazały się lekko niekompletne i całkiem nie lekko zdewastowane Do 1500 z PogromcąT i resztą sił doprowadzaliśmy je do stanu użyteczności.
Ok. 1600 udało nam się w końcu wypłynąć i skierować dzioby na N gdzie wypłynęliśmy na Zatokę Gdańską z planem dopłynięcia do Przekopem Wisły do Świbna

 

Dmuchała regularna 4 i falka też całkiem niemała, nasze jachty spisywały sie bardzo dzielnie
na jednym z jachtów 2-osobowa załoga, więc PT podjął decyzje o zawróceniu i płynięciu Wisłą Śmiałą do śluzy Przegaliny.
Dwuosobowa załoga nie gwarantowała bezpiecznego przejścia z zatoki przez Przekop Wisły przy panujących warunkach.
Dobry wiatr pozwolił ekspresowe przepłyniecie do mostu pontonowego w Sobieszewie o 1700
przed 1900 cumowaliśmy już w starej śluzie Przegalina, gdzie spędziliśmy pierwszą noc.
Oczywiście nie obyło się bez wieczorka integracyjnego na jachcie PT przy gitarze i ogórku małosolnym jego własnej receptury.
Rano 07.06 wraz z Pogromcą poszliśmy mierzyć prześwit przy śluzie pod mostem
-pomiary okazały sie pomyślne, z postawionymi masztami przeszliśmy pod mostem z całą załogą i ekwipunkiem na jednej burcie.
Na pełnych żaglach z prędkością 4w przepłynęliśmy ze śluzy Przegalina na śluzę Gdańska Głowa
tam ponownie mieliśmy farta - jachty przeszły pod mostem bez kładzenia masztów.
Stefan i Czechu załapali się na etat przy śluzowaniu,gdyż pan śluzowy okazał się nieco osłabiony. Niestety pensja nie została jeszcze wypłacona, odbierzemy ją w drodze powrotnej
za śluzą położyliśmy patyki i już na silnikach skierowaliśmy się do Rybiny.
Z Rybiny po uzupełnieniu niezbędnych zapasów płynów, jako, ze nie tylko silnik potrzebuje paliwa, skierowaliśmy się na pierwszą przeszkodę w postaci mostu zwodzonego, na Wiśle Królewieckiej. Na szczęście nie musieliśmy czekać na jego otwarcie, gdyż nasze „Venuski” z położonymi masztami mieściły się przy obecnym poziomie wody pod każdym z mostów.
Już po kilku godzinach na „katarynie” znaleźliśmy się przy ujściu Wisły Królewieckiej do Zal. Wiślanego. Stawianie patyków poszło niezwykle sprawnie i szybko więc już po kilkunastu minutach pokonywaliśmy pierwsze metry na żaglach po wodach zalewu.
Dzięki sprzyjającym wiatrom szybko udało nam się dotrzeć do Kątów Rybackich. Przystań „Barkes” okazała się nadal nieczynna, acz roboty budowlane wskazywały na to, że niedługo powinna wznowić pracę. Cofnęliśmy się więc nieco do przystani „Kąty Rybackie”. Tam port przywitał nas nową, prawie pustą keją i oczywiście brakiem węzła sanitarnego... jest za to dobrze oświetlony od strony wody, gdyż w tym roku pojawiła się u jego wejścia druga, nowa latarnia, a sam port wymaga już tylko niewielkiego szlifu do pełnego ukończenia prac remontowych. Jedynym utrudnieniem dnia był prawie nieustannie padający, lekki deszcz i niska temperatura powietrza. Słońce ani razu nie przebiło się przez szczelną pokrywę chmur.
Ósmego czerwca po zjedzeniu śniadania, krótkiej odprawie sterników i omówieniu trasy, skierowaliśmy się na E do Krynicy Morskiej. Pogoda była wprost idealna. Większą część trasy pokonaliśmy baksztagiem przy wietrze oscylującym około 3B i zaznaliśmy pierwszych na zalewie promieni słońca, na wodzie udało nam się również uniknąć deszczu.
Po przycumowaniu załogi ruszyły w miasto aby uzupełnić zapasy, zwiedzać i odnaleźć prysznice, ponieważ Bosman portu okazał się nieosiągalny a o ciepłej wodzie w portowej infrastrukturze można było jedynie pomarzyć... niestety Pani w biurze była już obecna i pobrała opłatę portową... Około godziny osiemnastej nad miastem przetoczyła się spora ulewa ale oglądana z perspektywy baru i w dodatku z nad pokala nie wyglądała ona już wcale strasznie ani nawet nieprzyjemnie. Po deszczu na sąsiedniej kei wolnych chodem, spacerowały sobie siwe czaple, a wieczór stał się snów pogodny i leniwy.... Wieczorem na „Ekstazie” odbył się kolejny wieczór literacki. Podczas recytacji kolejnego utworu okazało się, że jednak, przy 10 osobach na pokładzie, nasze jachty, mimo, że bardzo dzielne, nabierają dość poważnej ilości wody przez otwory które miały je odprowadzać z kokpitu... pomijając ten drobny szczegół wieczór był nader przyjemny.
Rano przywitał nas ciepły i słoneczny dzień. Po zakupie u rybaków dorodnych dorszy i porannej „odprawie” ruszyliśmy dalej na wschód. Naszym pierwszym celem była Nowa Karczma, zwana też Piaskami. Wiatr zdecydowanie zmienił kierunek i tego dnia płynęliśmy przy połówce przechodzącej czasami nawet do bajdewindu. Wzrosła też nieco jego siła, przez co po pewnym czasie znacząco wzrosła wysokość fali.
Piaski są spokojną, malutką wioską, gdzie czas zatrzymał się gdzieś w latach 60-tych ubiegłego wieku. Jedna z załóg poszła pokonawszy wydmy na drugą stronę mierzei by wymoczyć stopy w słonej wodzie, pozostałe dwie zakosztowały lokalnych specjałów na obiedzie w lokalnej knajpie. Zostaliśmy jeszcze tylko chwilę na wspólną sesję zdjęciową i ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku SE. – główną atrakcją (jeśli można to tak w ogóle nazwać) miejscowości są dziki które przyzwyczaiły się do ludzi i spacerują ulicami czując się dokładnie jak u siebie w barłogu <czytaj domu>. Mieliśmy okazje zaobserwować jednego przed wyjściem z portu... Dzik wyszedł z krzaków w porcie i jakby nigdy nic przespacerował spokojnie do bramy, po czym oddalił się główną drogą na wschód.
Pogoda znów się zmieniła, niebo zasnuły ołowiane chmury i zaczęły z niego spadać pierwsze kropelki deszczu. Ochłodziło się również na tyle że znów musieliśmy wyciągnąć z pod pokładu sztormiaki. Po kilku godzinach żeglugi wpływaliśmy przez ujście Pasłęki do najdalej wysuniętego na wschód Polskiego portu, „Dom Rybaka”. Port jest mały, ale dobrze osłonięty od wiatru i bardzo spokojny. Tawerna jest przyjazna, a zastrzeżenie może wzbudzić jedynie fakt że wcześnie ją zamykają. Za kilka złotych można tam też skorzystać z pryszniców i wykąpać się w bardzo przyzwoitych warunkach.
Dziesiątego czerwca czekał nas już krótszy przelot gdyż w planach mieliśmy zobaczenie portu z drugiej strony mostu czyli Nowej Pasłęki i dotarcie do Fromborka.
Port w Nowej Pasłęce jest jeszcze mniejszy od tego z drugiej strony mostu ale również ma niesamowity klimat. Stoi tam tylko jeden dom w którym mieszka jego bosman. Wszystko (choć jest tego niewiele) jest doskonale utrzymane. Jest to fantastyczne miejsce na nocleg i jakiegoś gryla na łonie natury. Kilka kroków od portu jest czysta piaszczysta plaża. Tam właśnie po raz pierwszy i niestety ostatni zanurzyliśmy się w wodach zalewu aby popływać– dla odmiany w pław. Tam dopiero można było zobaczyć jak płytki jest zalew i dla czego tak ważna jest dobra mapa, lub w przypadku jej braku, trzymanie się szlaków żaglowych. Tam naprawdę aby popływać trzeba się nieźle nachodzić. Po przejściu ~200 metrów w głąb zalewu woda sięgała nam zaledwie do pasa. Po kąpieli poszliśmy jeszcze na krótką chwilę aby zobaczyć widoki z falochronu, i już po kilku minutach znów odpalaliśmy silniki aby wypłynąć z portu. Od tego czasu nasze dzioby były skierowane już wyłącznie na zachód i trasę można było powoli określać powrotem.
Przy spokojnym wietrze, ale niestety prosto w mordę dotarliśmy do Fromborka. Zacumowaliśmy w cieniu katedry i udaliśmy się na wstępne zwiedzanie miasteczka. Port podobnie jak sama mieścina jest bardzo mały i ciasny, a nawet po wodę trzeba przejść spory kawałek i jeszcze namachać się trochę ręcznie bo czerpie się ją z ręcznej pompy na rynku vis a vis tablicy pamiątkowej poświęconej Bohaterom z Armii Czerwonej (nadal nie mogę się nadziwić że przy obecnych tendencjach jeszcze jej nie przetopili na żyletki, dziwne, acz moim zdaniem dobre, bo historia powinna być obiektywna) Port nie ma też żadnej infrastruktury poza dwoma „Toi-Toi-ami”
Po kilku godzinach postoju w porcie nad miastem przeszła burza. Grzmiało i błyskało się mocno ale na szczęście był to dosłownie mały deszcz z dużej chmury.
Tego dnia kol. Zbyszek obchodził kolejną wiosnę swojego życia ( raz jeszcze wszystkiego najlepszego Zbyszku) więc po zakończeni burzy przystąpiliśmy do świętowania tego faktu. Urodziny po pewnym czasie przerodziły się w niewielkie szantowisko czym wzbudziliśmy ogólny entuzjazm, tak na sąsiednich jachtach, jak i wśród tubylców.
Prawie bladym świtem zjedliśmy śniadanie i udaliśmy się na dalsze, tym razem bardziej szczegółowe zwiedzanie okolicy. Jak wiadomo 11 czerwca jest dniem wolnym więc większość atrakcji w mieście była niestety zamknięta. Na szczęście katedra była otwarta więc poszliśmy zobaczyć miejsce w którym pracował sam Mikołaj Kopernik. Niestety przyrządzenie dzięki któremu odkrył ruch wirowy ziemi (główna atrakcja miasta) było uszkodzone – zerwała się lina – lecz mimo to i tak warto było wejść na wierze gdyż widoki są naprawdę imponujące. Sama katedra również była w trakcie remontu i zdobiące jej ściany freski były jeszcze niewidoczne.
O godzinie 1210 oddaliśmy cumy i popłynęliśmy do Tolkmicka. Port jest duży i przestrzenny w miarę blisko znajduje się też stacja benzynowa. Po wejściu do portu w oczy rzuca się ciekawa konstrukcja niedziałającej już stacji kolejowej. Miasteczko jest małe, ale ma bardzo specyficzny klimat, wprost emanuje spokojem. Warto również zaznaczyć że to właśnie w Tolkmicku znajduje się jedyna nad Zal. Wiślanym stacja SAR.
Nie spędziliśmy tam zbyt wiele czasu i już po 1,5h ruszyliśmy na Stawę Elbląg w kierunku Kamienicy Elbląskiej. Po ~2h żeglugi (już przy stawie) wiatr prawie zupełnie ucichł, a wszystkie jednostki (których było na wodzie wybitnie dużo z racji wolnego dnia) zaczęły spływać w kierunku najbliższych portów jako nad taflę gładkiej wody zalewu zaczęły się wsuwać dwie chmury burzowe, początkowo jedynie cicho pomrukując, lecz po kilku minutach niebo zaczęło się rozświetlać przecinane piorunami. Najdziwniejszy w całej sytuacji był fakt iż chmury szły z prawie przeciwnych kierunków gdyż jedna sunęła z NW a druga z SEE. Skierowaliśmy się więc na S w kierunku Suchacza. Na szczęście po kilkunastu minutach nerwówki i przygotowań, aby w razie potrzeby szybko zrefować żagle, kierunek wiatru zmienił się i obie chmury przesunęły się na N a my bajdewindem dopłynęliśmy do portu w Kamienicy Elbląskiej.
Kamienica Elbląska to bardzo urokliwe miejsce... Nie można tam liczyć na żadną infrastrukturę a szczytem cywilizacji są trzy sklepy, kilka domków i mała przystań rybacka. Jest też niestety bardzo płytki co czyni go całkowicie niedostępnym dla jednostek o większym zanurzeniu . Na szczęście nasze jachty miały niewielkie zanurzenie. Stanęliśmy więc bezpośrednio przy brzegu cumując dziobami do drzew i wyrzucając kotwice z rufy. Wieczorne przygotowania do ogniska spaliły niestety na panewce gdyż zaskoczył nas ulewny deszcz. Musieliśmy więc zostać na swoich jachtach i „integrować się” jedynie w towarzystwie własnej załogi.
Rano pogoda też nas nie rozpieszczała.... niebo było całkowicie zasnute chmurami z na zalewie dmuchała regularna zachodnia 6, która spowodowała wypchnięcie na wschód tak ogromnych mas wody, iż nasze Venuski zaczęły opierać się „brzuchami” o dno portu, ale przynajmniej nie padało więc podjęliśmy ponownie próbę ponownego rozpalenia ogniska i upieczenia kiełbasek. Poranna próba okazała się udaną... A jako że dzień wcześniej rozpoczął się sezon połowów sandacza i leszcza, to mieliśmy okazję skosztowania fantastycznego sandacza z pierwszego połowu w wykonaniu załogi PT.
Mimo silnego wiatru około godziny 1100 wypłynęliśmy z portu z zamiarem wpłynięcia na Szkarpawę. Łódki okazały się niezwykle dzielne i nawet mimo tak silnego wiatru i wysokiej fali mogliśmy iść na pełnych żaglach osiągając prędkość przekraczającą czasami 6kn. Niestety halsowanie zajęło by nam zbyt wiele czasu więc ostatecznie podjęliśmy decyzję iż wrócimy tą samą drogą, którą przypłynęliśmy i po godzinie byliśmy znów w ujściu Wisły Królewieckiej. Tam też zabraliśmy się za kładzenie masztów. A jako, ze mieliśmy w tym już pewną wprawę to wszystko poszło w mgnieniu oka i już po chwili, czyli kilku kubkach herbaty i kanapce, ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Rybiny.
W Rybinie zatrzymaliśmy się tylko na chwile w celu uzupełnienia zapasów i ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku śluzy Gdańska Głowa. Na noc zatrzymaliśmy kilkadziesiąt metrów od wrót śluzy i korzystając z dobrej pogody urządziliśmy sobie przy ognisku ostatni już wieczór szantowo-literacki.
W nocy zachodni wiatr znów spowodował spadek poziomu wody i kiedy obudziliśmy się, nasze jachty twardo stały na dnie.( jak widać wcale nie trzeba wybierać się aż na morze Północne aby popływać na wodach pływowych :P) Rankiem zjedliśmy śniadanie ( załogo „Twardziela” serwowała kolejne rarytasy w wykonaniu PT- tym razem były to smażone kwiaty czarnego bzu czyli tzw. „hyćka) i zaczęliśmy się zbierać do ostatniego już etapu podróży. Pokonaliśmy śluzę Gdańska Głowa, ponownie odwalając za pana śluzowego większość roboty, a i tak zainkasował od nas cennikową kwotę za przepłynięcie, po czym popłynęliśmy w dół Wisły do śluzy Przegalina. Trasa z prądem trwa bardzo krótko więc już po godzinie znaleźliśmy się u wrót śluzy. Po jej pokonaniu już na Martwej Wiśle stanęliśmy w basenie starej części śluzy aby postawić maszty. Znowu zaczęło padać a wiatr wiał z kierunku dokładnie przeciwnego do tego, w którym chcieliśmy płynąć. Z powodu braku czasu podjęliśmy decyzję, że płyniemy dalej na silnikach. Przed nami była już tylko jedna przeszkoda w postaci mostu pontonowego, który był otwierany dopiero o 1700. Mając godzinę w zapasie stanęliśmy na kotwicy by zjeść szybki obiad.
O 1800 widzieliśmy już główki portu w Górkach Zachodnich. Po zacumowaniu i wykonaniu klaru portowego udaliśmy się w końcu na wyczekiwany prysznic Ciepła woda po dniu w deszczu była po prostu boska i nikomu nie chciało się z pod niej wychodzić. Jako że noc była jeszcze młoda, po kąpieli udaliśmy się na poszukiwanie tawerny... Niestety ta najlepsza, okazała się być zamkniętą, a ta w budynku Narodowego Centrum Żeglarstwa wynajętą. Została nam więc ostatnia opcja, czyli restauracja hotelowa. Miejsce może nie kusiło żeglarską atmosferą, ale najważniejsze jest z kim się jest a nie gdzie, więc wieczór musiał być udany. Nad pokalem „krynickiej zupy” w niezwykle przyjemnej i wesołej atmosferze oglądaliśmy wykonane w czasie rejsu zdjęcia i filmy. Niestety i ten lokal zamykają bardzo szybko więc opuściliśmy go jako ostatni a drzwi zamknięto zaraz za naszymi plecami. Udaliśmy się więc na ostatni nocleg na jachtach.
O 0800 obudziliśmy załogi i po szybkim śniadaniu zaczęliśmy zabierać nasze rzeczy z jachtów. Szło nam sprawnie więc już o 1000 byliśmy gotowi do ich zdania. Bosman- chyba trochę ze wstydu- okazał się bardzo ufny i nawet nie wchodził na jachty, może dla tego że po zdaniu ich w porcie były w zdecydowanie lepszym stanie technicznym i estetycznym, niż gdy je przyjmowaliśmy, co bardzo mocno uwidoczniliśmy na kartach przejęcia jednostek.
Jeszcze przed 1200 ruszyliśmy w ostatni etap podróży też na silniku ale niestety już na czterech kołach.

Cały rejs mimo zimnej i często deszczowej pogody upłynął w bardzo miłej i przyjaznej atmosferze. Dostarczył załogom wiele miłych wspomnień i całą masę nowej miedzy i umiejętności. Jachty mimo swego pierwotnego stanu sprawowały się bardzo dzielnie i przez ostatni tydzień były dla nas prawdziwym domem. Teraz, po powrocie do szarej rzeczywistości dnia codziennego pozostaje nam jedynie snuć kolejne plany na nowe żeglarskie podróże. A plany już na takowe są, i są to plany całkiem niemałe... ale do tego wrócimy w przyszłości zaś wszystkich zainteresowanych zapraszamy do współpracy i do zobaczenia na wodzie.

W rejsie wzięły udział 3 załogi z trzech klubów:

S/Y Twardziel KŻ Kliwer Piła
Skipper: Pogromca Teściowych
Załoga: Ala Gawrysiak, Ewa i Zbyszek Bochenek
S/Y Udręka KŻ Neptun Wągrowiec
Skipper: Jerzy <Kiler> Faustman
Załoga: Filip Faustman
S/Y Ekstaza HOW-MDK Trzcianka

Skipper: Paweł <Czechu> Czechowicz
Załoga: Ania Łoniewska, Gosia Koga, Maciej <Stefan> Stefanowicz,

Załogi przepłynęły w 7 dni 129 mil nautycznych
Zajęło im to 38h w trakcie żeglugi
W tym 16 na silniku i 22 na żaglach (nigdy nie refowanych!)
Odwiedziliśmy 10 portów
Czechu
Post Scriptum

Zalew jest prawdziwym „przedsionkiem morza”, a najbardziej zadziwiający jest w nim fakt jak mało osób po nim pływa. Większość żeglarzy nie odkryła jeszcze jego uroku trzymając się kurczowo jezior mazurskich, które choć również piękne, to jednak po pewnym czasie zaczynają męczyć swoim tłokiem i wątpliwymi atrakcjami pokroju przeglądu papieru toaletowego z całego kraju na każdym brzegu.
Niewątpliwie Zalew wymaga nieco wyższych umiejętności, ponieważ tutaj nie da się już wpłynąć w trzcinę przy pierwszym mocniejszym podmuchu, ale jest to rzecz którą można bardzo szybko nadrobić.
Kłopotliwym może tu być jedynie brak zaplecza sanitarnego i możliwości szybkiego i łatwego wyczarterowania jachtu. (ale gdyby na to spojrzeć od drugiej strony to może brak podaży wynika wyłącznie z braku zainteresowania na takowe usługi?)
Większy jest niestety inny minus Zalewu, a mianowicie pas boi i statki patrolowe wyznaczający nieprzekraczalną granice naszego kraju i ukrywający przed większością z nas kolejne zakątki i uroki zalewu z Kalingradem/Królewcem na czele aż do Kłajpedy Zalewem Kurskim.
Osobiście polecam wszystkim entuzjastom odkrywania nowych miejsc, a zwłaszcza mającym ochotę doszkolić się trochę przed samodzielnym wypadem na Bałtyk.

                    Z żeglarskim pozdrowieniem

W rejsie wzięły udział załogi z naszego ośropdka wodnego, "Neptuna" Wągrowiec, oraz z "Kliwra" Piła.


zalew_wislany_127
zalew_wislany_102

zalew_wislany_127
zalew_wislany_127
zalew_wislany_102
zalew_wislany_104
zalew_wislany_105
zalew_wislany_104
zalew_wislany_105

zalew_wislany_102
zalew_wislany_104

 

zalew_wislany_129

zalew_wislany_147

zalew_wislany_109

zalew_wislany_118

zalew_wislany_100

   

"Rejs Czarnogóra" 2009'


Kolejny już raz Trzcianeccy żeglarze oraz amatorzy słonych wód z zaprzyjaźnionych klubów wyruszyli podbijać Adriatyk. Tym razem obraliśmy kurs na wody Czarnogórskie.

17 kwietnia nasza 44 osobowa ekipa załadowała się do autokaru by po 30 godzinach jazdy przez cały nasz piękny kraj, a dalej przez Czechy, Słowacje, Węgry, Słowenie aż dotarliśmy Dubrovnika w Republice Chorwackiej, by tam w marinie ACI zaształować w końcu nasze bagaże na jachtach.
Po rozlokowaniu się na pięciu jednostkach wybraliśmy się zwiedzić stare miasto, które po zmroku robi piorunujące wrażenie.
Z nastaniem świtu, oddaliśmy cumy i muringi, po czym popłynęliśmy jeszcze na odprawe celną w Dubrowniku. Następnie obraliśmy kurs na pełne morze by po kilku godzinach bujania na niemałej fali, postawić swe stopy już na ziemi Montenegro.

czarnogora_107Pierwszym portem i zarazem miejscem odprawy celnej była Zelenica, gdzie zostaliśmy internowani bo celnicy poszli już sobie do domu, tak więc spędziliśmy noc na jachtach, bez możliwości wzięcia prysznica, za to pod czujnym okiem 2 policjantów.
Kolejnego ranka, z nowymi pieczątkami w paszporcie, wpłynęliśmy w końcu do najpiękniejszego rejonu czarnogórskigo wybrzeża, czyli Boki (zatoki) Kotorskiej. Sam Kotor przywitał nas fantastyczną, śródziemnomorską kuchnią, przyklejoną do pionowej ściany, wysoką na ponad 100 metrów ścieżką po „chińskim murze” i oczywiście brakiem prysznicy, bo te otwierają dopiero w czerwcu.
Po nocy w Kotorze i ostatnim spojrzeniu na miasto znów wypłynęliśmy na lazurowe wody zatoki otoczonej pionowymi, wapiennymi masywami gór. Opuściliśmy zatokę i wyruszyliśmy do Budwy. Do portu wpłynęliśmy późnym wieczorem i okazaliśmy się chyba pierwszymi żeglarzami w tym roku, dlatego mieliśmy prawie cały port do własnej dyspozycji. Wszyscy zarzuciliśmy więc ręczniki na szyję i ruszyliśmy w stronę budynku który miał być łazienką, i ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu okazało się że w rzeczy samej są to łazienki, ale są one otwierane dopiero o ósmej rano. Ruszyliśmy podbijać miasto. Za bramą miejską zobaczyliśmy stały widok bałkańskich miasteczek, czyli wąskie uliczki wyłożone wyślizganymi kamieniami i domy z tego samego materiału pokryte czerwoną dachówką. Największą atrakcją miasta jest spacer po murach które je okalają. Co prawda w nocy mury są oficjalnie zamknięte, ale niskie bramki nie powstrzymały naszego głodu doznań i ciekawości świata. Po wycieczce czarnogora_102zorganizowaliśmy małe szantowisko na jachcie Tiha, w całości opanowanym przez członków HOW. Rano kolejny sprint to łazienki... i ... krótka informacja od pracowników portu, że „łazienki faktycznie są otwierane o 08:00, ale będą czynne dopiero w czerwcu”. Od tego czasu już nawet nie kłopotaliśmy się szukaniem portowych sanitariatów i po prostu regularniej uzupełnialiśmy wodę kąpiąc się w łazience na jachcie.
Z Budwy wypłynęliśmy około południa i po podniesieniu żagli ruszyliśmy w kierunku Baru. W Barze kolejna wycieczka do starego miasta, aby nie tracić czasu postanowiliśmy dojechać do niego taksówkami, ale... po dotarciu, a było to około godziny 21:00, okazało się że na bramie starego miasta wisi wielka kłódka, gdyż nawet stare miasto było otwierane o godzinie 08:00 ;P. Spacer po mieście i rozmowy z tubylcami oraz kolejna degustacja lokalnej kuchni zrekompensowały nam jednak gorycz pozornie niepotrzebnej wyprawy.
Bladym świtem opuściliśmy Bar i z kursem 140 ruszyliśmy w kierunku Ulcinj. Krótkie spojrzenie na miasto i już na półwietrze w sile około 4 ruszyliśmy w drogę powrotną na N. Na wysokości Baru odebraliśmy komunikaty o niebezpieczeństwie, którym tym razem była pływająca dokładnie na naszej trasie mina morska, najprawdopodobniej jeszcze z czasów drugiej wojny światowej. Już w nocy w prawie absolutnych ciemnościach, bo jedyne promienie światła sączyły się z oświetlenia elektroniki pokładowej i GPS-a stojącego na stole nawigacyjnym, ominęliśmy potencjalne zagrożenie w odległości dwóch mil morskich. Osmagani chłodnym wschodnim wiatrem, lepkim wilgotnym powietrzem i otuleni miękkim, czerwonym światłem logu wpłynęliśmy do Herzeg Novi, przedostatniego postoju na naszej trasie. Po wieczornym spacerze nie pozostało wiele czasu na sen, a mimo to wstaliśmy wczesnym rankiem i w porannym świetle wykonaliśmy serię grupowych zdjęć, całą naszą 44-osobową ekipą oraz załogami poszczególnych jachtów.czarnogora_115 Po czarnogora_116sesji wyruszyliśmy na ostatni już przelot z postojem na odprawę celną w Zelenice. by ostatecznie powrócić do naszego portu macierzystego w marinie ACI w Dubrowniku. W Dubrowniku kolejna odprawa, i kolejna pieczątka w paszporcie (ostatecznie każdemu przybyły aż cztery!) a później cumowanie, czas na zakup ostatnich „pamiątek” i pora na wieczór kapitański.
Rano zapakowaliśmy się ponownie do autokaru, posprzątaliśmy jachty i obraliśmy ostatni w tej wyprawie, trzydziestogodzinny, kurs na dom i 26 kwietnia wszyscy stanęliśmy znów na tym samym parkingu w Trzciance z którego, wydawało by się ze już tak dawno, wyruszyliśmy.

Z wyprawy, nawet mimo kilku awarii sprzętu i bardzo zróżnicowanej pogody, wszyscy wrócili pełni wspaniałych wspomnień, nowych doświadczeń i wspaniałych zacieśnionych przyjaźni, bo nigdzie indziej ludzie tak się ze sobą nie wiążą jak na morzu.
Poza tym kilkoro z nas dorobiło się patentów ISSA i może w przyszłym roku popłyną w kolejne rejsy już jako skiperzy. Wszyscy planujemy już kolejny rejs, najlepiej takim samym składem bo jak napisał Andrzej Korycki „ ... życie jest jak rejs i choć istotne dokąd gnasz, to najważniejsze w odpowiedniej być załodze...”
/P.Czechowicz/

"Rejs Chorwacja" 2008'

W Chorwackim rejsie uczestniczyli żeglarze z Trzcianki, Wałcza, Piły i Wągrowca. Ogółem udział wzięło 30 osób, wypływając na Adriatyk trzema 10-cio osobowymi jachtami morskimi SAS39 (długość ponad 11 metrów, ożaglowanie ok. 80 m2). W założeniach rejs był o charakterze turystyczno – stażowym. Z jednej strony umożliwiał wypływanie kolejnych godzin niezbędnych do zdobycia wyższych stopni żeglarskich, z drugiej strony był przedsięwzięciem turystycznym, umożliwiającym zwiedzenie malowniczych chorwackich wysepek.
dsc07874Na dojazd i powrót został wynajęty autokar. Startujemy w piątek, w godzinach południowych. Bus po kolei zbiera wszystkich uczestników rejsu, zaczynając od Piły, przez Trzciankę, Wągrowiec i Poznań. Do mariny w Sukosanie docieramy w popołudniowych godzinach 19 kwietnia. Jachty na nas już czekają gotowe i tylko trzeba się przepakować, co mimo wszystko zajmuje trochę czasu. Szczególnym sprytem trzeba się wykazać przy pakowaniu zabranego z kraju jedzenia. Wykorzystane zostają wszelkie wolne miejsca. Przygodę czas zacząć! Celem podróży jest malownicza zatoczka, w której czekała na nas kolacja powitalna. Poczęstunek tradycyjną kuchnią- ryba lub mięsiwo do wyboru. Za to na przystawki chleb z oliwą (własny wyrób) oraz naleśniki z polewą czekoladową. W niedzielę zwiedzamy parki Telascica i Kornaty - gdzie można zobaczyć słone jezioro i wspiąć się na zachodni brzeg wyspy. Obowiązkowe zapoznanie się z lokalną atrakcją- czyli małym stadkiem oswojonych osiołków, a po tym odpoczynek w cieniu drzew. Piękna słoneczna pogoda. Jeszcze kąpiel w słonej wodzie i w drogę. Na nocleg załogi udawały się do portu Luka Kaprije, jednakże nie było miejsca przy kei i w późnych godzinach nocnych znaleziono schronienie w porcie Primosten. Porcik niewielki- za to bardzo malowniczo położony. Przyjęto nas z otwartymi rękoma, jednakże wypuścić już nie chciano. Port zafundował nam na prawie cały dzień sztormu w sile 10 B. Dopiero w okolicach kolacji bosmanat zezwolił na opuszczenie portu. Primosten to piękne miasteczko z wąskimi uliczkami. Całe pasmo wyspiarskie i ta wysepka nie posiadają kawałka ziemi- wszystko składa się z kamienia. Sezon turystyczny jeszcze się nie rozpoczął w pełni, spokojnie można było do woli spacerować. Lekkim wyzwaniem jest wspinaczka do kościółka położonego na samym szczycie, alehvar2 warto. Widok na otwarty Adriatyk jest wspaniały. Zresztą widać było stąd cały półwysep. Oczywiście zwiedzanie po nocy wszystkiego co można. W końcu bosmanat zezwala na wyjście. Sztorm cichnie i jachty opuszczają bezpieczny port. Płyniemy i my. Hvar niestety nie jest w naszym zasięgu na dziś. Znajdujemy schronienie w innym małym porciku. Mimo że to praktycznie niewielka wioska to jest jednak przystań i prom. Znajduje się również kościółek na szycie po drugiej stronie portu i biegnąca wokół portu wąska skalista ścieżka. Za nią praktycznie dwa, trzy rzędy domków i to cały porcik. Rano, o wschodzie słońca sprint na Hvar. Wstają tylko wachtowi, reszta załogi śpi, nabierając sił. Cały dzień jest przeznaczony na zwiedzanie Hvaru- choć to i tak za mało. Do zaliczenia jest twierdza na szycie, a jest co się wspinać…. Na dodatek szlak jest dosyć słabo oznakowany i można było się łatwo pogubić. W twierdzy właściwie nie ma nic ciekawego prócz murów i małego muzeum. Jednakże warto było się wspinać dla samych widoków. Stąd chyba robią większość zdjęć do folderów reklamowych. Następnym etapem jest zwiedzanie miasteczka, spacery wąskimi, stromymi uliczkami. Chwilka na wysłanie kartek i zrobienie poważniejszych zakupów. Późnym popołudniem start w kiedsc07872runku portu Split. Cumowanie jak zwykle przy światłach latarni. Port duży, ruch na wodzie duży, szczególnie jest wiele promów. Marina duża i zatłoczona. Skiperzy muszą się nieźle nagimnastykować, aby zacumować. I tym razem się udaje, mimo ciasnoty znajdują się trzy wolne miejsca obok siebie. Miasto zwiedzamy następnego dnia do obiadu- czas na zakup pamiątek. Obok starego miasta znajduje się bazar, gdzie oprócz wszędobylskiej „chińszczyzny” można zakupić produkty lokalnego rynku. Zanim w porcie skasują nas za następną dobę, wyruszamy w kierunku wodospadów Krka. Postój nocny na wyspie Prvic Luka i w okolicy późnego śniadania witają nas wodospady Krka. Oczywiście najpierw targowanie się gdzie zacumować. Potem zabezpieczenia jachtów i na prom. W zasadzie to taki mały stateczek wiozący w górę rzeki wszystkich zainteresowanych zwiedzaniem. Kurs w jedną stronę trwa około 20 min. Potem zakup biletów i pieszo w drogę. Wodospady faktycznie są jedyne w swoim rodzaju. Uczta dla oczu i uszów. Jest kilka tras zwiedzania, my wybieramy taką żeglarską, żeby nie za dużo nogami przebierać (wszak żeglarzom nie przystoi), ale żeby swoje zobaczyć. Chodzenia jest gdzieś na 2 godziny. Najpierw wspinaczka wzdłuż wodospadów południowym brzegiem, a potem przez pomosty zbudowane w poprzek wodospadów i powrót północną stroną. Pomosty ustawione są w cieniu drzew, w taki sposób, że od strony wodospadów nie widać ich. Można tutaj spokojnie pozostać cały dzień i upajać się widokami. Na koniec powrót do kei … ale jeszcze jest „przydrożna” karczma, którą ponoć koniecznie trzeba zaliczyć. Gospodyni serwuje napitki różnego rodzaju własnej produkcji od lekkich win po mocne rakije. Na zagryzkę wiszą pod sufitem kilkuletnie szynki. Najpierw przez kilka miesięcy są peklowane, a następnie wędrują na belki stropowe i dojrzewają w Adriatyckim powietrzu tytoniowym dymie biesiadników. Wbrew podejrzeniom smakują przednio. Czas się żegnać i powoli obierać kurs powrotny. Po drodze w licznych zatoczkach rzecznych hodowle małży i ślimaków. Próbujemy dokonać zakupu, jednak pora jest zbyt późna i na żadnej farmie nie ma żywego ducha. O zmroku dopływamy do Sibeniku. Postój raczej techniczny niż na zwiedzanie. Marina dosyć daleko położona od starego miasta, ale za to z pełnym zapleczem sanitarnym. Kilka osób wybiera się na nocne zwiedzanie, my pozostajemy na miejscu. Z rana droga powrotna do mariny z której wszystko się rozpoczęło. W linii prostej mamy ponad 50 Mm. Jeszcze tylko zwiedzanie opuszczonej twierdzy przy zatoce Uvala Sicenica i powrót. Pogoda prawie sztormowa, ale raczej przyjazna. Wiatru nie więcej niż 6-7B i najważniejsze, że jak zwykle świeci słońce. Refowanie żagli w drodze i ostatni obiad na wodzie. Wachta kambuzowa mimo trudnych warunków radzi sobie doskonale. Czasem tylko szafki zamieniają się miejscami z podłogą, ale poza tym jest OK. Zresztą na czas posiłku nawet Neptun odpuszcza i wiatr słabnie do 2-3B. Zdjęcie refów i jazda do mariny. Sukosan witamy późna nocą. Jeszcze tylko zbieramy się na pożegnalne spotkanie. W sobotę (23-IV) z rana tankujemy jachty i zdajemy je. Czeka już na nas autobus. Jeszcze tylko ostatnie zakupy w Zadarze i w drogę do domu. Żegnają nas piękne widoki, pasma autostrady przerzucone nad dolinami, liczne tunele, słońce. Opuszczamy ciepły Adriatyk, gdzie w dzień temperatura o tej porze roku często przekraczała 25°C i słońce nas codziennie witało. Do następnej żeglarskiej przygody!

 

Z żeglarskim pozdrowieniem


Wiecej zdjęć w galeri na serwisie www.bytyn.trz.pl